Fantazja o nowej maszynie do szycia nie dawała mi spokoju. Zaczęłam szukać. Internet pęka w szwach od ilości pozytywnych opinii na temat maszyny Silvercrest, już dawno niedostępnej w ofercie Lidla. Tak się na nią napaliłam, że nie mogłam sobie darować. Wielokrotnie wysyłałam zapytanie do biura obsługi klienta, czy w najbliższym czasie będzie w ponownej sprzedaży - niestety nie planowali wznowienia oferty na Silverkę. Jak na złość nigdzie jej nie było, nawet używanej... Mąż nie mógł już wytrzymać mojego marudzenia, więc podszedł do tematu taktycznie. "Daj spokój z tą lidlową maszyną, kup sobie coś porządnego, JA CI DOŁOŻĘ". Nie trzeba mnie było długo namawiać. Po kilku dniach, późnym wieczorem, do drzwi zapukał kurier ;)
Wybór padł na Janome 920. Wraz z maszyną dostałam mnóstwo gratisów. Poczułam się trochę tak, jakby znowu były święta! Pomijając te mniej oszałamiające gadżety, najbardziej zadowolona byłam z dodatkowych stopek. Do wszywania zamków, guzików, obszywania dziurek, ściegu krytego, owerlokowego i jeszcze inne cuda wianki :D Tyle dobrego! Nawet nie wiem, czy będę umiała ich wszystkich użyć...
Niemalże nie spałam po nocach, dopóki jej nie wypróbowałam. Bałam się zacząć jakiś nowy projekt bez przećwiczenia i sprawdzenia możliwości mojej nowej przyjaciółki. Tak się złożyło, że akurat przyjęłam zamówienie na sowę - idealna okazja by nowa maszyna miała swój debiut. Wow! W porównaniu do mojej poprzedniej, szyjąc na tej poczułam się jak profesjonalistka :)
Ale zaraz! Przecież nie po to ją kupiłam. Miałam szyć coś poważnego. Zamówiłam dzianinę i ruszyłam w czeluście internetu w poszukiwaniu wykrojów. Zadanie do łatwych nie należało, zwłaszcza, że szukałam czegoś dla początkujących. Znalazłam kilka pomysłów i wzięłam się do pracy. W ciągu kilku dni powstały pierwsze rzeczy z kategorii ODZIEŻ. Oczywiście nie obyło się bez prucia, przeklinania i innych atrakcji. Aktualnie jestem już posiadaczką własnoręcznie uszytej spódnicy w gumkę z szarej dresówki, która niestety wyszła trochę za duża. Natomiast córcia może się pochwalić krótkimi spodenkami, sukienką z rękawkiem (trochę za ciasna...) i moim najnowszym dziełem:
Z tej ostatniej jestem najbardziej zadowolona, chociaż nie obyło się bez nerwów jakich przysporzyło mi stworzenie dziurek na ramionkach, żeby całość jakoś z przodu na guziki zapinać.
Tak czy siak, czuję że wszystko idzie w dobrym kierunku i jeszcze dam radę podbić wybiegi światowej stolicy mody! Ok, żarty żartami, a wcale nie jest tak różowo... Mam już w przygotowaniu wpis o tym co mi się nie udało ;)
* tak na zakończenie chciałam dodać - poprzednią maszynę, nie ukrywam, że z bólem serca, ale sprzedałam. Mam nadzieję, że nowa właścicielka będzie o nią dbała ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz