Maszyna stała w kącie dwa miesiące. Z obawy, że Mikołaj się obrazi, musiałam ją w końcu uruchomić, choć miałam wątpliwości, czy dam sobie radę. Zanim jednak do niej usiadłam, zaopatrzyłam się w kilka niezbędnych akcesoriów. Nożyce, nici, mydełko krawieckie, tkaniny - w końcu trzeba być przygotowanym, jak się za coś zabiera, prawda?
Ok, instrukcję przeczytałam, szpulka w bębenku, igła nawleczona, no to do dzieła! Szyję prosto (prawie), zakręcam, testuję ściegi, jest nieźle ;) no dobra, ale ile można tak przeszywać bez sensu? Pora na coś "prawdziwego".
Na pierwszy ogień poszła poszewka na poduszkę. Dzięki instrukcji jaką znalazłam na blogu AdelaSzyje, wymierzyłam, skroiłam i uszyłam pierwszą użyteczną rzecz! Podobno powinno mi to zająć niecałe 30min., no cóż, trwało trochę dłużej... Wiele niedoskonałości powstało w tak banalnym projekcie, ale mimo to duma mnie rozpierała :D
Na pierwszy ogień poszła poszewka na poduszkę. Dzięki instrukcji jaką znalazłam na blogu AdelaSzyje, wymierzyłam, skroiłam i uszyłam pierwszą użyteczną rzecz! Podobno powinno mi to zająć niecałe 30min., no cóż, trwało trochę dłużej... Wiele niedoskonałości powstało w tak banalnym projekcie, ale mimo to duma mnie rozpierała :D
(Uwieczniłam rozpoczęcie prawdziwego ży..szycia - przepraszam za jakość zdjęcia...) |
Póki zapał nie ostygł, szybko zabrałam się za kolejny uszytek. Ponownie pomogłam sobie wskazówkami Adeli i tak, na bazie wykroju ze strony Strima.com powstał słoń. A nawet dwa - jeden na użytek własny, a drugi na specjalne życzenie siostrzeńca ;)
Tak się rozkręciłam z tymi przytulankami, że musiałam spróbować uszyć królika w stylu norweskiej tildy - bardzo teraz popularnej. Zadanie wydawało się łatwe. Pozory jednak mylą. Ile ja się namęczyłam zszywając te małe elementy... a przewrócić je na prawą stronę było jeszcze gorzej! Zaraz, nie... najgorzej, to było wypchać sylikonową kulką te małe rureczki, zwane rączkami i nóżkami! Ile to nerwów można zszargać przy jednym, niepozornym króliczku... Na szczęście, obyło się bez ofiar ;) Później okazało się, że szybko zapominam o wszystkich niedogodnościach, bo za jakiś czas mój "pierworodny" królik zyskał koleżankę.
królik w trakcie szycia - tu już gotowy - a to pani królikowa |
Zachęcona pierwszymi, mniej lub bardziej udanymi sukcesami, nieustannie przeszukiwałam internet wypatrując kolejnych projektów do samodzielnego uszycia. Jako że, ani ja, ani moja maszyna nie jesteśmy przystosowane do szycia odzieży - brak umiejętności i funkcji - szłam raczej w kierunku zabawek, akcesoriów dla dzieci i innych, mało zaawansowanych przedmiotów. Idąc tym tropem trafiłam na dekoracyjne poduszki - sowy, które zostały ze mną na dłużej :)
Cdn... A czy Ty masz projekt, który najlepiej Ci wychodzi, jest Twoim znakiem rozpoznawczym? Pochwal się w komentarzu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz