Styczeń to okres karnawału. Jako mama przedszkolaka, po raz pierwszy stanęłam przed nie lada wyzwaniem - strój na bal przebierańców. Długo myślałam, czy zrobić z córki kolejną księżniczkę, wróżkę czy Elzę... Kiedy tak siedziałam przy komputerze i szukałam inspiracji oglądając aukcje na allegro, siedząca u mnie na kolanach Tosia niemalże wykrzyknęła - O! Mamo chcę być kotkiem!
Uff... Kotek to przecież nie może być nic trudnego i kostium postanowiłam zrobić sama.
Nieskromnie przyznam, że wyszło całkiem nieźle i zdecydowałam się pochwalić efektem mojej pracy.
Na kostium złożyły się:
1. wykonana przeze mnie spódniczka tiulowa tutu typu "dmuchawiec";
2. opaska z uszami - baza opaski, kawałek miękkiego drucika, filc czarny i różowy, szara tasiemka z futerkiem;
3. zwykła czarna bluzka, której mankiety obszyłam tą samą taśmą co uszy;
4. ogon to tzw. "drut kreatywny" - gotowy do kupienia w sklepie z art. biurowymi
Ubranko powstawało w lekkim pośpiechu, połączonym z gonitwą po lokalnych pasmanteriach za czarnym tiulem, który skończył się w najmniej spodziewanym momencie. Ale powiedzcie sami, chyba było warto, prawda? :)
P.S. Przepraszam dotychczasowych czytelników za tak długą nieobecność i jednocześnie informuję, że nadal nie mogę obiecać rychłego powrotu na bloga. Potraktujcie tą krótką notkę jako ślad mojego "wciąż istnienia".
Natomiast nowych gości na stronie serdecznie witam i zapraszam do zapoznania się z moją skromną twórczością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz